Szalony ten heavy metal – recenzja „Hexbreaker” Axe Crazy

Podziel się!

Jak to z polskimi zespołami często bywa, Axe Crazy długo zbierało się do nagrania swojego pierwszego albumu. Ride on The Night wydano dopiero po kilku latach działalności. Tak to już jest, że polskiego heavymetalowego rynku muzycznego nikt nie bierze na poważnie. Co jednak stanie się, gdy oldschoolowy hard’n’heavy potraktuje się wbrew wszystkim przeciwwskazaniom poważnie? Niedawno świętowaliśmy premierę drugiego albumu. Jak wyszedł Hexbreaker?

Hexbreaker trafił tuż po premierze na znany w środowisku heavymetalowym kanał NWOTHM (skrót od Kanał Z Wieloma Generycznymi Albumami, Do Których Nikt Po Premierze Nie Będzie Wracał). Niestety, tak wygląda rzeczywistość, w jakiej krążą jak błędni rycerze młodzi muzycy zafascynowani dokonaniami Judas Priest i Iron Maiden. I mimo że takich oryginalnych produkcji jest teraz niezbyt wiele, nie należy od razu na nie wydawać wyroku.

Hexbreaker od Ride on The Night różni się przede wszystkim jakością produkcji. Zdaje się, że poprawione zostało wszystko to, co nie do końca wyszło na debiucie. Gitary są bardziej przejrzyste a dźwięk jest wyczyszczony. Technicznie wszystko na swoim miejscu, plusik.

Nie będę nikogo okłamywać, że album wnosi cokolwiek nowego. Nie wnosi, napisany jest na modłę heavy metal i chuj, ale sensownie, bez krojenia kartofli. Muzycy w riffach eksperymentują z melodiami, a to jest najlepsze, co we współczesnym heavy/speed metalu można zrobić (patrz: Sacral Rage). Najlepiej wychodzą te szybko kostkowane. Pasują do helloweenowych solówek, całość mocno nawiązuje do powermetalowych klasyków, szczególnie jedynego w swoim rodzaju Walls of Jericho. Taki kawałek to przede wszystkim Evilbreaker, który nie dość, że miażdży riffem, to jeszcze ma cudownie zsynchronizowane solo na dwie gitary. Także wokal najlepiej wpada w ucho w tych ostrych, wysokich rejestrach. Mogłoby być tego speed metalu jeszcze więcej. Za to typowo heavymetalowe teksty w stylu Never Look Back i Chase Your Dream już zostały użyte milion razy w innych kawałkach w tym stylu. Ci, którzy XXI wieku próbują nieść ideologiczny topór Manowara, są trochę wyrwani z kontekstu i brzmi to zabawnie.

Najmocniejsza na Hexbreaker jest koncepcja Walpurgis Tales. Te dwa utwory korespondują ze sobą kompozycyjnie i tekstowo. Szczególnie pierwsza część zwala z nóg. Po fajnym, ale dość generycznym Under Command rozpoczynającym album spodziewasz się czegoś podobnego, a tu nagle wjeżdża halfordowy wokal i słyszysz dosłownie TWISTING THE STRANGLE GRIP, WON’T GIVE NO MERCY(…). Żeby tego było mało, zaraz potem rzeczywiście Axe Crazy wprowadza riff w stylu All Guns Blazing. Witches’ Treasure to dzięki temu najbardziej dynamiczny, najciekawszy moment na albumie i niezły strzał w mordę.

W Hexbreaker jest sporo smaczków, w których widzę duży potencjał. To jednak wciąż album dla tych którzy lubią proste, konkretne granie, wskrzeszone lata ’80. Fajnie wypadnie na koncercie, czy jako soundtrack na imprezie. Oczywiście, o to w tym wszystkim chodzi. Wertując komentarze na YouTube natknęłam się na idealne podsumowanie: Mega odjazdowy czadowy fenomenalny heavy metal brawo to jest dla mnie super. (cytat edytowany) No i buźka.

You may also like...

1 Response

  1. marcin pisze:

    Ej, a co to znaczy? „heavy metal i chuj, ale sensownie, bez krojenia kartofli” z mamą w kuchni przy kartoflach tak nie zapodajemy…

Skomentuj marcin Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.